Tak się składa, że z Tegu to najlepsza jest zabawa! Magnetyczne drewniane klocki Tegu – gwarancja udanego prezentu!

Zachcianki, oczekiwania i marzenia, czyli sezon na poszukiwanie prezentów świątecznych uważamy za otwarty! Chyba wszyscy lubimy obdarowywać bliskich podarunkami, szczególnie tych najmłodszych. Radość i ekscytacja jaka wówczas im towarzyszy, udziela się wszystkim dookoła. Co wybrać, aby prezent okazał się trafiony? Jaka zabawka przypadnie do gustu dzieciom w różnym wieku? Dlaczego prezentowe hity reklamowe to nie najlepszy pomysł?

„Szantaż mikołajowy”

Natrafiłam ostatnio na mema w sieci, który ni mniej ni więcej, tylko przypomina nam o tym, że „Mikołaj widzi wszystko i tylko wtedy, gdy będziesz grzeczny to prezent przyniesie” – ot taki rodzicielski szantażyk mały na niesforne bobasy, który cała rzesza rodziców uskuteczniać będzie do świąt. O samej wartości wychowawczej „tezy” nie będę pisać, bo post nie o tym dzisiaj.
Zatem jak już to dziecko będzie grzeczne (do świąt), to co najlepiej kupić, aby nie żałować wydanych pieniędzy? No właśnie! Ja jakieś 3 lata temu uległam reklamie pewnego kudłatego stworka, który kosztował kupę kasy i tak naprawdę był ulubioną zabawką przez tydzień! Piszę o tym, bo podczas jesiennych porządków i sortowania zabawek, natrafiłam na niego – pełni funkcję „zabawkowego przerzucacza” – szkoda wyrzucić, bo drogi był, ale tak naprawdę, ani się do tego przytulić, ani co – wymiana baterii też mnie raczej nie kusi, bo straszne to „toto” dźwięki wydaje.

Fenomen magnetycznych klocków

Nauczona doświadczeniem, próbuję nie ulegać chwilowym fascynacjom dzieci, które tak naprawdę fascynacja nie są, a jedynie skutkiem podkręconej reklamy w TV – w zasadzie można by TV ograniczyć do minimum – kuszące, nie powiem! Rok temu młodzież była grzeczna i Mikołaj pod choinką zostawił drewniane zabawki – po raz kolejny już – nasz ideał Moover, który jakoś zniknął z eteru ostatnio, Brio, Vilac, Moulin Roty – drewniaki retro no i Janod, który konkretnie pojawił się w postaci wozu sortera ze zwierzętami i rakiety kosmicznej z drewnianych magnetycznych bloków.
Drewniane zabawki, które uwielbiam i planuję przechowywać dla pokoleń, w połączeniu z magnesami to zaskakująco fajne połączenie. To tak jakby do trochę klasyka z duszą została połączona z nowoczesnym i funkcjonalnym rozwiązaniem! Stertę klocków można układać do woli, bez obawy, że się przewróci, co powiedzmy, dla takiego niespełna trzylatka już jest mega wyzwaniem, zaskoczeniem i satysfakcją w jednym! Starszy skoncentruje się na budowaniu ścian, korytarzy, stworów i pojazdów – lubi budować tego typu konstrukcje w grach – myślę, że to będzie powrót kreatywnego i twórczego budowania na podłodze, a nie monitorze!

Zabawa i nauka w jednym

O magnetycznych klockach Tegu więcej do poczytania tutaj >>

Twórcy klocków Tegu oferują prostą, ale jakże genialną metodę zabawy, podczas której dzieci w różnym wieku mogą bawić się wspólnie – szczególnie mamy rodzeństw docenią tę cechę. Wartością dodaną jest to, że dzięki przerzucaniu drewnianych bloków umysł dziecka zajęty kreatywną zabawą, chłonie z każdą minutą nowe doznania i informacje. Podekscytowane grą nie jest nawet świadome, że uczy się, rozwija, kształtuje. Zabawa staje się więc nauką i odwrotnie
Starając się dopasować formy klocków Tegu, niespełna trzyletnie dziecko ćwiczy umiejętności motoryczne i rozpoznaje poszczególne kształty, wzory, rezolutny trzylatek jest w stanie rozróżniać urozmaicenie skali drewnianych form. Dla czterolatka, wymyślenie nowej zabawy i rozwiązanie powstałych, w czasie jej trwania problemów, to „bułka z masłem”. Pięciolatek czy ośmiolatek, w czasie zabaw będzie w stanie tworzyć niekończące się opowieści i historie pełne fascynujących przygód i twórczej zabawy, a to wszystko w otoczeniu budowli, robotów, pojazdów czy pająków z drewnianych klocków.

Magnetyczne klocki Tegu są na tyle uniwersalne i funkcjonalne, oraz tak bardzo wyjątkowe i zróżnicowane, że stanową idealną zabawkę dla dziecka w zasadzie z każdej okazji. Myślę, że kolejne zestawy Tegu na naszej półce to tylko kwestia czasu!

Rozszerzanie diety niemowląt, czyli „czarna magia” na talerzu!

 

Jak się zabrać do rozszerzania diety niemowląt i nie zwariować? Czy truskawki nadają się dla niemowlaka? Czy jak niemowlę nie siedzi i nie ma zębów, to można podać coś poza mlekiem? I co na ten temat ma do powiedzenia WHO?

Wytycznie Światowej Organizacji Zdrowia

WHO zaleca wyłączne karmienie piersią przez pierwszych 6 miesięcy życia dziecka i kontynuowanie tego karmienia wraz z wprowadzaniem produktów uzupełniających do 2 roku życia i dłużej, tyle ile matka i dziecko tego chcą. Po skończonym szóstym miesiącu możemy zacząć podawać nowe produkty. Więcej w temacie można poczytać tutaj>>

Czy to już czas na rozszerzanie diety dziecka?

W nowych zaleceniach nie ma podanego konkretnego wieku dziecka, w którym powinno zacząć jeść inne składniki, aniżeli mleko mamy (lub mieszankę). Eksperci koncentrują się bardziej na predyspozycjach i gotowości niemowlęcia do poczęstowania go pierwszym posiłkiem.
Wyznacznikami tego, że maluch może bezpiecznie rozpocząć kolejny etap żywienia, jest wiek około 6 miesięcy życia, niemowlę stabilnie siedzi z podparciem, pewnie trzyma głowę w pozycji pionowej, ponadto nie wypycha automatycznie pokarmu z buzi, chętnie wyciąga rękę po jedzenie i wkłada je do buzi.

Dwie strony medalu

Na podanie „kotleta” czteromiesięcznemu niemowlęciu, zazwyczaj się oburzamy (słusznie zresztą!), ale jest jeszcze druga strona kulinarnego medalu, w rozszerzaniu diety niemowląt, mianowicie zbyt późne podanie pokarmów stałych dziecku. Zdarzają się też przypadki, że niemowlęta w wieku 8 miesięcy, w ogóle nie dostają nic poza mlekiem – o czym informuje UNICEF.
Mleko matki stanowi podstawę żywienia dziecka i zawiera prawie wszystkie niezbędne składniki pokarmowe, nie oznacza to jednak, że stanowi jedyne źródło składników pokarmowych i że zaspokaja całość potrzeb żywieniowych. O ile pokarm mamy zaspokaja zapotrzebowanie żywieniowe niemowlęcia niemalże w całości do szóstego miesiąca, to po jego ukończeniu zaleca się sukcesywne rozszerzanie diety dziecka, o zróżnicowane pełnowartościowe pokarmy. Wiele dzieci przed pierwszymi urodzinami nie otrzymuje warzyw, mięsa, ryb. Bez dodatkowego pożywienia bogatego między innymi w żelazo dziecko może być narażone na niedobory.
Oczywiście mleko mamy lub mieszanka sztuczna, do około dwunastego miesiąca życia dziecka, to główny składnik diety, który uzupełniamy o poznawanie nowych smaków.

Roczny macierzyński a żywienie niemowląt

Aktualnie mamy ten luksus, że możemy pozwolić sobie na dłuższe skupienie się na niemowlęciu, jego rozwoju, żywieniu – to jest super i na pewno odbije się pozytywnie w przyszłości. Mama dzięki rocznemu urlopowi macierzyńskiemu, może pozwolić sobie na dopilnowanie (osobiście, czyli skrupulatnie i tak jak sobie tego życzy), składników jakie dziecku wpadają do brzuszka, sposobu w jaki będzie jadło, czy też ilości – bez konieczności tłumaczenia niani tudzież rodzinie co, kiedy i jak dziecko powinno jeść.
Brak konieczności tłumaczenia słuszności takiej, a nie innej metody żywienia oraz często bezskuteczne próby wyjaśniania, że to co było kiedyś, niech zostanie tam gdzie jest – niech będą przysłowiową wisienką na torcie.

Tabelki, wytyczne – jak zacząć rozszerzanie diety niemowląt?

Ostatnia aktualizacja zaleceń WHO odnośnie rozszerzania diety niemowląt jest prosta i przejrzysta. Tak naprawdę decyzja pozostaje w gestii rodzica. To on decyduje kiedy zacząć, co podać i w jaki sposób. Światowa Organizacja Zdrowia podpowiada i sugeruje raczej, na co zwracać uwagę i czego unikać – taki powrót do przeszłości, szukania naturalnego podejścia zgodnie z intuicją, bez sztywnych norm czy reguł.

Co jest potrzebne w czasie rozszerzania diety dziecka?

Zależnie od metody jaką wybraliśmy potrzebować będziemy krzesełka, śliniaka, talerzyka lub miseczki oraz łyżeczki. Kubek na wodę także jest mile widziany. Kiedyś pisaliśmy o silikonowej miseczce z tacą, które super nadają się kiedy maluch je rączką – resztki spadają na tackę, poza tym fajnie przylega do podłoża i maluch musi się natrudzić nieco zanim całość wyląduje na podłodze.
Ostatnio alternatywnie korzystamy z talerzyka na przyssawkę, który zabieramy ze sobą gdy jemy poza domem, z uwagi na mniejsze rozmiary. Silikonowy talerzyk z podziałką Minikoioi trzyma się podłoża, nie przesuwa na boki, w czasie pierwszych prób jedzenia samodzielnego. Materiał, z którego je wykonano to silikon medyczny, nie blaknie, nie kruszy się, jest elastyczny, miękki, i stosunkowo ciężki więc maluch napotka trudność, jeśli przyjdzie mu do głowy na przykład nakarmienie pupila pod stołem!

Wracając do meritum, ostatnia aktualizacja zaleceń dotyczących rozszerzania diety niemowląt, przywraca niejako jasny i przejrzysty sposób postępowania. Sugeruje, podpowiada, jednak bez konkretnych ilości typu 150 g marchewki i 90 g szpinaku. Zaleca produkty sezonowe, regionalne takie, których pochodzenie jest nam wiadome. Jeszcze kilka lat temu w przychodniach i w innych miejscach, gdzie można było spotkać mamy z niemowlakami, dostępne były ulotki z konkretnymi „mililitrami” co i kiedy podać. Aktualnie zaleca się żywienie niemowląt tylko mlekiem mamy do 6. miesiąca, po czym uzupełnianie menu o nowe smaki i konsystencje na zasadzie dodatku – gdzie rodzaj składników jest raczej dowolny, z uwzględnieniem najwyższej jakości, naturalnie!

 

 

 

O gryzakach, ich rozcinaniu i rodzicielskiej cierpliwości w czasie ząbkowania

Zdarza się tak, że ząbkuje cała rodzina! Gdy główny zainteresowany cierpi, nie śpi, nie je i marudzi, cała rodzina czy chce czy nie, łączy się z nim nastrojem. Jak ulżyć niemowlęciu w czasie ząbkowania? Jakie jest najlepsze lekarstwo na wyżymające się ząbki? I o co ma z tym wspólnego masowe rozcinanie Żyrafy Sophie!

Zęby „idą”!

Zdarza się, że niemowlę przechodzi niechlubny okres ząbkowania bezobjawowo, a sam fakt pojawienia się pierwszego zęba mama odczuwa na własnej skórze na przykład przy piersi. Jednak zdecydowana większość niemowląt manifestuje ten moment, przez określone zachowanie. Do najczęstszych objawów ząbkowania należą nadmierne ślinienie się dziecka, podwyższona temperatura, biegunka, brak apetytu, kłopoty ze snem, płaczliwość i ogólne rozdrażnienie. Dyskomfort związany z uczuciem bólu jest kwestią indywidualną i każde dziecko przeżywa ten czas na swój sposób. Więcej w temacie ząbkowania, możecie poczytać na bobosferze >>

Najlepszym co rodzic może w tym czasie zaoferować dziecku, to spokój, cierpliwość, wyrozumiałość i oddanie! A proste to nie jest! Praca, codzienne obowiązki, starsze tudzież młodsze rodzeństwo, które tylko czeka, aby oddać mu należną pulę czasu. I jak w tym wszystkim wykrzesać pokłady cierpliwości i spokoju? Otóż da się, a głównym argumentem niech będzie fakt, że im bardziej my rodzice jesteśmy niespokojni, tym większy niepokój odczuwa dziecko, powstaje wówczas koło wzajemnego stresu, który przerzucamy na siebie, i przy okazji wszyscy domownicy także.
Zasada jest prosta, podobnie jak w przypadku kolki niemowlęcej i temu podobnych dolegliwości, które wydają się trwać w nieskończoność – TO MINIE !!

Sposoby na łagodzenie bólu dziąseł

Skutecznym sposobem łagodzenia bólu w czasie ząbkowania jest masowanie dziąseł czystym malcem, schłodzonym gryzakiem lub zimną pieluszką. Można podać ziołową schłodzoną herbatkę z dzikiej róży lub rumianku. Masowo kupowane żele łagodzące ból dziąseł nie są wskazane z uwagi na chemiczny skład, przy znikomym i krótkotrwałym rezultacie. Ostatecznym rozwiązaniem może być lek przeciwbólowy, zawierający paracetamol lub ibuprofen.

Smakowity gryzak bez pleśni

Jakiś czas temu w sieci przeszłą fala opinii i niemalże drastycznych zdjęć rozciętej żyrafki Sophie!
Czy rzeczywiście posiadaczki słynnej Żyrafy spod wieży Eiffel powinny wyrzucić ją do kosza? Otóż każdy gryzak, każdy! Jeśli nie będzie używany z zachowaniem odpowiedniej higieny nadaje się do kosza właśnie – te z dziurką szczególnie! Sophie ma coś w sobie (i bynajmniej nie mam tu na myśli pleśni) – jej fajny kształt, przyjemne kolory, uroczy wyraz pyszczka i smakowity do gryzienia kauczuk sprawiają, że maluchy ją uwielbiają zagryzać! Niemniej trzeba liczyć się z tym, że niechlubny otwór zasysa ślinę, która z czasem powoduje powstanie pleśni i to już nie jest takie fajne. Jaki gryzak jest odporny na pleśń? Przede wszystkim bez dziury, bez zakamarków, taki, który można szybko i łatwo doprowadzić do nieskazitelnej czystości, która wskazana jest dla niemowląt.

Czy istnieje super gryzak?

Jak wiadomo, z ideałami bywa różnie – zwykle tak, że zwyczajnie nie istnieją! Zatem, jakie cechy powinien mieć gryzak idealny. Otóż, poza wymienionym brakiem dziury i w miarę gładką powierzchnią, powinien być wykonany z bezpiecznego surowca czyli drewna, kauczuku, naturalnej tkaniny, lub innego materiału, który pozbawiony jest BPA, ftalanów czy PVC. Idealny gryzak musi mieć poręczny, łatwy do trzymania kształt, nie może być zbyt ciężki ani śliski.

Wbrew pozorom wybór dobrego gryzaka jest dość spory, jednak należy szukać uważnie i rozważnie, gdyż większość „typowych” zabawek-gryzaków zawiera od 10 do 40 procent ftalanów, czyli zmiękczacza nadającego plastyczność wyrobom plastikowym, a przy okazji zaburzającego prawidłowy rozwój gospodarki hormonalnej, w szczególności układu rozrodczego!

Naszymi ideałami są te z kauczuku naturalnego, drewna klonowego, a ostatnio nowy w kolekcji z silikonu medycznego Minikoioi.

Gryzaki Minikoioi dostępne są w czterech smakowitych kolorach, które nie blakną, mają poręczny kształt, idealny dla małych rączek, twardość w sam raz do zatopienia w nim obolałych dziąseł. Pozbawione są też całej niepotrzebnej chemii!

Zatem szybkiego przejścia przez okres ząbkowania życzymy – u nas póki co górne dwójki na topie!